16 gru 2009

Niepokalany uśmiech ateisty

Jeśli na twarzy ateisty wykwita uśmiech, gdy słyszy o niepokalanym poczęciu, to będąc konsekwentnym musi uznać, że i Natura nie może być samotną matką, jedynym rodzicem. Któż zatem mógłby być ojcem?!

14 gru 2009

Zbłota myśl

Jak mawiał pewien starożytny taoistyczny mnich karmelita z klasztoru Wudang:
Raz pod wozem, raz w nawozie!

Dlatego jego imię wyryte jest zbłotymi zgłoskami na spodniej stronie płyty chodnikowej w Alei Gwiazd w Ułan Bator. Oddajcie mu cześć oraz jak się masz - niech sobie weźmie.

13 gru 2009

Sri Lanka

Czy dalibyście wiarę, że Sri Lanka wzięła się od sralinki?! Wszystko przez Polskich turystów, którzy nie gotują wody... Tak, tak... Nikt się nie domyśla, jak wiele świata znamy dzięki polskim odkrywcom, włóczęgom, uciekinierom, emigrantom! Nawet piszący te słowa się nie domyśla. Zbiera tylko skrawki informacji, niczym rasowy detektyw marki pinczer.

Dzięki niemu trafiają do was informacje z pierwszej ręki do drugiej, następnie poprzez las kolejnych rąk do jego własnych. Dlatego jest niezawodny - bo ostatecznie zostają na deser same perełki, podczas gdy wszystkie wieprzki zostają w tym lesie.

Wyrzućcie atlasy geograficzne, telewizory, telefony, noktowizory, radioodbiorniki, radionadajniki, radiomaryje, pluskwy, chrząszcze. Media kłamią.

Prawda was zniewyzwoli!

Wspólnoty

Ot, i powróciła stara, dobra znajomość z pacjentami MPK! Otóż, jadąc dziś po południu autobusem miałem przyjemność podsłuchać rozmowę (no dobrze - nie do końca podsłuchać, bo chłopaki wcale nie kryli swoich poglądów. Dobra, może i nie do końca przyjemność) dwóch uczestników jakiejś wspólnoty. Domyślam się, iż chodzi o jakąś katolicką wspólnotę, bo wspominali m. in. o księżach (w każdym razie, gdzieś się tam ojczulkowie załapali między łacinę a stare dobre polskie p...). O, musi to być jakaś oświecona wspólnota, skoro jej członkowie (góra 17 letni, a myślę, że młodsi - daję najwyżej 16) tak otwarcie i bez kompleksów przyznają się do nacjonalizmu i piętnują francuską czarną hołotę islamską; ubolewają nad tym, że w USA można bezkarnie dostać w mordę od Murzyna (bezkarnie dla Murzyna, rzecz jasna), zaś Murzynowi dać w mordę nie można (nota bene, nie chciałbym znaleźć się w skórze owego młodzieńca próbującego dać w mordę... Niekoniecznie Murzynowi).

Teraz nastąpi coś w rodzaju cytatu, aczkolwiek nie wiem czy mówili o Żydach czy innej zakale tego poczciwego staruszka Świata:
- Nawet w Biblii jest napisane, że grzeszyli i dostali wpierdol. I mają przesrane.

Ponoć w czasie spowiedzi generalnej (chodzi o powszechną czy w konfesjonale, ale bez wdawania się w szczegóły?) chłopaczyna nieźle dogadał się z jakimś księdzem, który wyznaje podobny światopogląd.

Na takie dictum, trudno znaleźć antidictumdotum.
Czy jakoś tak...

11 gru 2009

Ciekawostka

Co ma na myśli właściciel psa, gdy spuszczając go ze smyczy, by pobiegał wypowiada flegmatyczne:
Chodź, chodź...

Dla ułatwienia zaznaczam, że wcale nie ma zamiaru nigdzie z nim iść...

2 gru 2009

Fragmenty I

[...] ja mówię, jest u nas sekator. I nie ma dupy [...]

No, ja nie wiem jak te nasze służby porządkowe chcą pielęgnować żywopłot. Siadając na niego? Swoją drogą, powstaje pytanie czy oni przechodzą jakieś szkolenie, bo przyznam, że sam niewiele wiem o sekatorze (czy da się o nim wiedzieć wiele?), ale żadnego nie widziałem od dupy strony...

15 lis 2009

Hedonizm

Niczego sobie w życiu nie odmawiam. Szczególnie pacierza.

Głos w sprawie obrony PKiN i nie tylko

A przecież można nazwać go PNiAK, czyli Pałac Nauki i Alternatywnej Kultury.
Tak ładnie wbija się w warszawskie niebo...

Nam w Lublinie zwinęli, spakowali i wywieźli towarzysza mojej młodości imć jamć Bieruta pana, jaśnie nam wtedy stojącego, pomiędzy ulicami na placu. Do dziś pamiętam urokliwy pasaż pomiędzy nogami pana Bola. W zasadzie wszystko się tam działo pomiędzy. Stał dumnie wyprężony nad nami, niczym słońce świecąc swoją ołowianą (opaloną?) twarzą. Dziś pewnie często zaglądałby do solarium. Gdy się spojrzało w niego od dołu (niestety - oczy miał zbyt wysoko uniesione i jakieś takie nieobecne - kto wie czy w ogóle miał oczy, z dołu nie było ich widać) to był jakiś taki pustawy w środku.

Plac nosi obecnie imię I. B. Singera - jakiś, na psa urok, tfu!, zachodni piosenkarz bodajże. Nie pamiętam tylko jakiego rodzaju muzykę wykonywał, bo chyba nie pop. Tych od popu mamy 200 metrów dalej, przy Ruskiej.

Albo ten dzielny pan z flagą na pl. Litewskim. Taki fajny, dzielny i z flagą. I z kalabinem. Kalabin był bardzo ważny. I krok naprzód też był ważny. Podest na którym się znajdował był dość wysoki... No ale nigdy nie zdążył zrobić tego ważnego kroku, bo go zwinęli, spakowali i wywieźli. Pewnie dziś leży pomiędzy Bolem. A tak przynajmniej gołębie nie obsiadały (i nie tylko) Naszego na Kasztance. Swoją drogą, nigdy bym nie pomyślał, że kasztany mają samice. Przynajmniej ta, na której siedzi nasze Sumiaste Wąsisko, nie ma kolców...

Pięknie kiedyś było w Lublinie.

18 paź 2009

Kserogarnia

Wyobraźcie sobie... Albo nie, nie trzeba - zaufajcie mi.

Przychodzi student do księgarni i pyta o książkę. Kobieta wskazuje mu miejsce, gdzie pożądana przez niego książka się znajduje. Po czym student (!) stwierdza najwyraźniej, ze 30 PLN za podręcznik to zbyt wiele i startuje z zapytaniem, czy w księgarni jest możliwość skserowania...

No, ludzie! Młot, młot, młot... przydałby się, bo chyba świadomość umiera z piskiem.

Nie wspomnę już nawet (podstępna fraza, nieprawdaż?) o tym, jak nagminne jest mylenie księgarni z biblioteką...

O tempora, o (trele) morele!

10 paź 2009

Prafilozofia i banany

Niech nie myśli nigdy młody, że ma czas na filozofię,
i niech się do niej nie zniechęca stary.
Nikt bowiem ani nie jest za młody, ani za stary
na to, aby mieć zdrową duszę.
Epikur (341270 p.n.e.)

No i niech ktoś spróbuje powiedzieć, że filozofia nie jest prababką wszelkich nauk... A jeśli kto nie wierzy, niech sprawdzi tylną okładkę książki Spotkania z filozofią Adama Sikory! Teraz już wiemy... Musieliśmy zejść z drzewa, bo który z naczelnych wytrzymałby z takimi mądralami?!

Jakiś złośliwy (rozsądny) bonobo podpiłował tę naszą gałąź i został z bananem. Nam została filozofia, dzięki której możemy sobie wytłumaczyć, że wcale banana nie potrzebujemy a gałąź i tak nas uwierała w d...

1 paź 2009

Konkurs o żarełko!

Ludziska! Głosujcie na lubelskie schronisko. Naprawdę warto. Piękne,a, a gdyby nie ekipa z Metalurgicznej - również samotne zwierzaki, mogą dzięki Wam dużo zyskać:

http://tesco.pl/konkursy/schroniska/

21 wrz 2009

16 wrz 2009

Miało być o lwie...*

... ale będzie o rapie. Jak się za chwilę przekonamy, wcale nie musi to być aż tak odległe skojarzenie. Weźmy na przykład (przepraszam za ostre słowa, ale to niezbędne): sranie i rap.

Cytat:
Jak ja k...wa rapowałem, to ty żeś nawet nie wiedział, jak się k...wa wysr...
Cytat za WP, domyślamy się zatem, że faktycznie to było o wiele mocniejsze niż "kwa, kwa". Bogu ducha winien słuchacz został zlinczowany na koncercie - wykładzie (jak się wkrótce okazało). Zapytałem siebie w duchu: Ale o sooo si choziii...?! Jakże różnymi kategoriami w swej wypowiedzi operował muzyk.

RAPOWAĆ = WYSR... Do tego sprowadził muzyk treść wystąpienia. Można wyciągnąć wniosek, że albo etapem przed rapowaniem jest nauka wydalania, albo o coś bardziej w kontekście koncertu, mianowicie, że ów biedny człowiek próbował wykoncypować, jak się "załatwić" w trakcie rapowania P. Pytanie, skąd P. wiedział, że gdy rapował, tamten nie wiedział jak się wysr...? Myślę, iż wniosek P. był fałszywy, choć oczywiście przesłanka mogła być prawdziwa. Mogła także zaistnieć sytuacja, że ktoś akurat w tym czasie faktycznie nie wiedział jak się wysr..., jednakże P. wskazał tego konkretnego człowieka, nie zaś innego, który ew. nie wiedział.

Nader ciekawa to kwestia i myślę, że warto pociągnąć rozważania dalej.

Zakładając, iż P. chodziło raczej o proces fizjologiczny, nie zaś decyzyjny, można zastanowić się nad kwestią poruszoną w tej wypowiedzi od strony rozumowej (w każdym razie można spróbować). Możemy np. rozważyć czy P. uważa, że w tej sytuacji bez wiedzy się nie obejdzie? W którym momencie swego życia mógł świadomie powiedzieć sobie: nareszcie wiem! Czy ta wiedza jakoś go wzbogaciła? Czy odsłoniła mu drogę ku Prawdzie, Pięknu i Dobru? Czy brak uprzedniej wiedzy na temat wysr... się, wpłynął negatywnie na wydalanie? A jeśli tak, to w jakim wieku rozwiązał ów problem?

Zapewne worek z pytaniami nie jest jeszcze zupełnie wypróżniony i można by mnożyć je długo, długo, długo... Można by pewnie nawet coś zarapować na ten temat. Niestety ja się nie podejmuję - od tego są inni, zdolni raperzy-filozofowie.

Spuszczam z siłą wodospadu zasłonę milczenia.

_______________
*Lwie Szestowie

15 wrz 2009

Dali ciała!

Siatkarze dali ciała. Prezydent, premier, ciąganie po gabinetach, ordery, szarfy, odznaczenia i kwiaty... Upoważnienia, terminy itd. No i weź tu pozostań skromnym, acz dobrym zawodnikiem.

Co innego piłkarze! Te cwaniaki wiedziały jak się wykpić od spotkań z oficjelami! Jestem pełen podziwu - majstersztyk!

5 wrz 2009

Powitanie na śniadanie

Nie wiedziałem, że pan Szmajdziński nie wymawia R. Nie nabijam się, ale padłem ze śmiechu kiedy słuchałem w trójce o lewelacjach dotyczących losomaków. Z łezką w oku ruszyłem szlakiem magicznego L. Ku własnemu dzieciństwu. Nie dość, że byłem leworęczny (w podstawówce znaczenie równe niemalże opętaniu), to dodatkowo mówiłem L! Nie tylko L jako L, bo to nie byłoby nic ciekawego, lecz L jako R i vice versa.A pomyśl sobie, szanowny Czytaczu, co się działo, gdy mówiłem, że jestem lewolęczny!

Prowadząca redaktor Michniewicz wciąż na wakacjach. Jakoś nie może się wstrzyknąć , ups... wstrzelić i cały czas się przejęzycza. Swoją drogą ciekawe słowo - przejęzyczać. Muszę poSzamanić trochę nad nim. A pani redaktor właśnie zaapelowała o związłość w wypowiedziach. No po prostu, cieszę się, że włączyłem dziś radio.

O, właśnie kolejna rewelacja. Któryś z zaproszonych ludzi mówi o cywilizowanej wojnie! Prawie zobaczyłem Johna Cleese'a i spółkę w czasie wojny angielsko-burskiej.

Pozwolę sobie na mały apelik z mojej strony: UWOLNIĆ BALABASZA!

2 wrz 2009

Dzień jak każdy inny dzień jak każdy inny dzień...

- Abdul, pamiętaj o marchewce, jak będziesz na targu! Rozejrzyj się też za jakimś porem.
- O, tato! Zobacz czy są trampki, dobra?
- A ja chcę lizaka!

- Dobrze, już dobrze! Załatwię to za jednym zamachem!

1 wrz 2009

Jak czytać fotografię, jak pisać tekst

Jesień zbliża się wielkimi krokami. Wieczory chłodne, a tu ło... kwiatek!

"Trudno opisać słowami jak siedzi każdy z nich (...) Moglibyśmy wręcz postawić się w ich położeniu."
Jeffrey I., Jak czytać fotografię. Lekcje mistrzów fotografii.

Urocza kwiecina, nieprawdaż?

31 sie 2009

Slogany reklamowe 20-lecia międzywojennego

Pasta Kiwi but ożywi

Jeśli pijesz strzemiennego to wiśniówkę Genelego

Żyletki Polo idealnie golą

Żurawina - krajowa cytryna

Minęły czasy prababek - prasujcie elektrycznością

Gotuj gazem

Słońce latem - piec Szrajbera zimą

19 sie 2009

Short western story

Nad prerią właśnie krwawo zachodziło słońce. Kaktusy majestatycznie kiwały się na wietrze, który o tej porze dnia przynosił orzeźwiający chłód znad rzeki River. W kierunku niewielkiej mieściny, noszącej dumne miano Proud City (z zupełnie niewiadomego powodu noszącej takie miano) zbliżał się niespiesznie, niezobowiązującym cwałem jeździec z Nikąd - innej dumnej mieściny o nieco dwuznacznej nazwie.

Rżenie jego mustanga niosło się radośnie po rżysku, ponieważ właśnie przejeżdżał przez pole na którym gdzieniegdzie pasły się majestatyczne bizony... "Żniwa" pomyślał, a jeździec, zdało się, zrozumiał.

Gdybyśmy podeszli bliżej do owego jeźdźca, dostrzeglibyśmy dziarskie spojrzenie jego bystrych oczu oraz ślad po kuli pomiędzy nimi. Być może, nie zauważylibyśmy tego śladu dosłownie sekundę wcześniej, tuż przed tym, zanim z lekceważeniem ominął tabliczkę z napisem TEREN PRYWATNY!!! i stojącą tuż za nią, drugą, dużo mniejszą... naprawdę malutką głoszącą: UWAGA! ZŁY REWOLWEROWIEC!

Słońce, jak co dzień, z lekceważeniem sobie zaszło.

THE END

13 sie 2009

Świnie, z daleka!

50 rabinów i mistyków latało sobie nad Izraelem i rozpinało barierę anty-świńską za pomocą modlitw. Co więcej, stwierdzono, że skutecznie!

- Jesteśmy przekonani, że dzięki tej modlitwie, zagrożenie świńską grypą jest już za nami - powiedział jeden z duchownych uczestniczących w modłach, rabin Yitzhak Batzri.
(za: http://wiadomosci.wp.pl/kat,1515,title,Bog-ochroni-Izrael-przed-groznym-wirusem,wid,11394753,wiadomosc.html?ticaid=188e9)


No proszę, można? Można. Bez wydawania kroci na szczepionki i inne dziwaczne i niepotrzebne zabezpieczenia. Inna rzecz, że świnie w Izraelu nigdy nie miały łatwo... Nie wiedzieć czemu, nie lubią Izraelici tych, co by nie mówić, sympatycznych zwierząt do tego stopnia, że zmienili nazwę choroby ze świńska grypa na grypaska (A/H1N1 na H1N1)! Nie od dziś wiadomo, że z grypaskiem łatwiej walczyć niż ze świńską epidemią.

Oni tam nawet na świnkę nie chorują! Zaiste, Ziemia Obiecana.

Nie rozumiem tylko, dlaczego wykrzykiwali modlitwy do słuchawek telefonów, że niby kto miał to lepiej usłyszeć? Świnie, pilot, Jahwe?!

30 lip 2009

Sami do siebie

Chciałbym dzisiaj, drogie dzieci, zwrócić uwagę na kwestię opętania... No dobra, żartowałem, choć nie do końca. Jesteśmy opętani kablami, przewodami, przedłużaczami, ładowarkami i setką innych różnego rodzaju, mniej lub bardziej niezbędnych sznurków. Wyzwoliliśmy się (ku chwale ojczyzny!) z przewodów łączących słuchawkę z telefonem, choć za cenę tego, że teraz musimy cały telefon trzymać przy uchu, a nie wyłącznie słuchawkę.

Ale, czy musimy?

Na pewno...?

- Tak, Panie... Oczywiście. Będzie zrobione. Utniemy, Jestem pewien, że damy radę... Zaraz to zrobię... - wyobraźcie sobie scenerię, w obliczu której słowa te padają z ust idącego na przeciw was człowieka. Noc, burza, nikogo wokół i facet mówiący do siebie... O zgrozo! Czy na pewno do siebie... Przychodzą na myśl sceny z Drakuli (Tom Waits: "Yes, master...."). Na ucieczkę za późno... Z dzikim wrzaskiem (żeby zwrócić uwagę ewentualnych przechodniów w celu ostrzeżenia, bo przecież nie ze strachu) rzucamy się w najbliższe krzaki przedzierając się przez nie w szaleńczym tempie, wypadamy na dwupasmówkę, którą akurat zmierzają na Ukrainę do rodzin kierowcy TIRów, ze swoimi TIRami... I nie słyszymy już dalszej części rozmowy - Tak, Panie Prezesie, da się uciąć wszelkie spekulacje. Zaraz to... Już to robię, właśnie znalazłem długopis, proszę dyktować...

Nie cierpię komórek, a jeszcze bardziej wykorzystywania technologii bluetooth na ulicy! To może być niebezpieczne. A co, gdyby to był jakiś szczawik, który krzyczy to niewidocznego rozmówcy - Zaraz ci pier... W ryja chcesz?. Ja bym uprzedził atak. A później musiałbym się gęsto tłumaczyć. Oczywiście, gdyby się nie okazało, że ten szczawik ma czarny pas i żółte papiery...

28 lip 2009

Najgłupsze tytuły

Praca w księgarni ma jedną, niewątpliwą zaletę. Jest. Ok, to była jedna z dwu zalet. Drugą z nich jest to, że można sobie poczytać... No dobra! Nieważne. W każdym razie jedną z zalet (niezliczonych) jest możliwość pośmiania się z idiotycznych tytułów książek. Mój kandydat, gorącutki z dzisiaj:
Związki koordynacyjne srebra (I) i tytanu (IV) z ligandami karboksylanowymi jako prekursory osadzania metalicznego srebra i ditlenku tytanu z fazy gazowej

W zasadzie (spójrzcie jak sprytnie dałem do zrozumienia, że wraz z autorem powyższego tytułu jestem w chemicznym temacie) treść książki, po wnikliwym przestudiowaniu tytułu, można sobie odpuścić...

Sam tytuł nie wygląda tak strasznie, gdy go tu wpisałem, ale spróbujcie pobudzić wyobraźnię i jej oczami ujrzyjcie okładkę wielkości zeszytu, a następnie spróbujcie wepchnąć jeszcze gdzieś nazwisko autora (Piotr Piszczek)! Brawa należą się wydawnictwu UMK, na razie wychodzi na prowadzenie!

Z pewnością praca w księgarni ma także wadę. Jest nią konieczność napotykania takich tytułów. Ok, ma również inną...

17 lip 2009

PROSZĘ o UWAGĘ!

Już prawie piszę...
Na razie ciężko mi idzie z niewychodzeniempozalinię. Poza tym czasem nie wychodzi mi r, ale szybko się uczę!

18 cze 2009

Vademecum młodego podróżnika

Wyjątek z nieistniejącego jeszcze poradnika:

Psa nie polecam na egzotyczne wyprawy. Wiem, że może to być kontrowersyjne, lecz wiem co mówię. Otóż, psu przynależy miano najlepszego przyjaciela człowieka. I słusznie. Jednak, częstokroć mimo woli, szczególnie właściciela, może stać się najbliższym przyjacielem Cezara. Załóżmy, że zmęczeni przychodzimy z buszu do namiotu, włączamy telewizor, rozsiadamy się wygodnie i wołamy naszego pupila. Wierny przyjaciel przychodzi, przynosi w zębach Gazetę i Ciapy… Bye, bye life… jak śpiewał Roy Scheider w filmie All that jazz… CIAPY!!! A co ciapy w tropikach? No, tak! Pukamy się w głowę, jednocześnie pieszczotliwie klepiąc naszego psiaka po głowie, a on biedny Brutus nie może zrozumieć czemu łzy bólu ciekną nam po twarzy i tak niespodziewanie umieramy. Stoi nad nami zdezorientowany, a my odchodzimy w siną dal. Z telewizora docierają do nas ostatnie dźwięki Wind of Change...

11 cze 2009

Uprośćmy język!

Daję słowo, jestem w pierwszym rzędzie tych, którym zależy na czystości polskiej mowy, naszej oj'czystej ukochanej! Ja już mam dość "poszłem" (on poszł?!). Popieram pana byłego pracownika kuratorium lubelskiego - odrzućmy rz, ch, ó! (czyli odżućmy! Jak to czytać, jak dżuma?). Nie rój lecz ruj! Ruj pszczuł wytważa miud! Sam pierwszy jestem za tym, nareszcie nikt nie będzie miał problemów z moim nazwiskiem, choć ten i uw może się zżymać. Trudno, postełp musi być. Bo siłoł żeczy ą oraz ę, także musimy pozbyć się ze słownika.

Na zakończenie tego zbyt długiego wywodu, z użyciem problematycznych stwierdzeń oraz niekoniecznie popularnych postanowień (celowo unikam ich w tym zdaniu!), mały cycat z Imć JW Mości Acana Lecha Kaczyńskiego Prezydenta Żeczypospolitej Polskiej Obojga Braci:

Nowy premier Danii Rasmussen, nazywa się tak jak poprzedni, zresztą poprzednio też był Rasmussen
Lech Kaczyński 10.06.2009 TVP1 20:26

Język czysty być musi, jak wódka! No chyba, że szlachetnie używany. Wtedy może zabarwić się właściwym sobie odcieniem.

16 maj 2009

KSW w TV

Nie oglądałem. W tym czasie walczyłem z Kirą na dworze o szczotkę. Chciałbym mieć wyczesanego psa, a co? I tak pewnie bym nie oglądał. Za mało krwi... No, ale zdarzyło się, że włączyliśmy na moment, w trakcie jakiejś walki. Zawodnicy akurat rozeszli się do swoich narożników, zmachani, spoceni, opuchnięci i generalnie w stanie "który dzisiaj mamy rok?", i jak się dowiedzieliśmy od jednego z komentujących tę walkę:

"[Zawodnik] musi mieć czas dla siebie, żeby mógł dojść..."
(SIC!)

Zapadła chwila ciszy. Faktycznie, jak z tego wybrnąć? I czy w ogóle warto? Może rzeczywiście walka full contact sprawia aż taką satysfakcję? Nie dowiedzieliśmy się tego, bo ciszę przerwał drugi komentator zmieniając wątek. Prawdopodobnie nie chcieli dochodzić. Może warto przeprowadzić jakieś badania?

13 maj 2009

EURO 2012

Zawiedziona przedstawicielka władz Krakowa tak oto skwitowała przed kamerami:
Ktoś zagrał nie fair play


No jeśli tak, to się nie dziwię, że Kraków nie wygrał nie.

10 maj 2009

Wtręt

Lektor z Tańca z gwiazdami, czytający słowa anglojęzycznego tancerza (10.05.2009):
"[...] a to, że doszłem tak daleko [...]"

buehehehe

9 maj 2009

Impreza, czyli Dialogi na leżąco ks.I

-[...] No i mówię wam! Co to był za pojedynek! Tylko on i jego przeciwnicy! - ekscytował się Globus z Migreny.
- Pier..lisz! - odezwał się wreszcie zniecierpliwiony sceptyk Tryptyk syn Taktyka i Synopsy.
Na to błyskawicznie zareagował siedzący cicho do tej pory Ludwik de Borygo, francuski filozof i alchemik* - Mój przyjacielu, miłość dodaje skrzydeł, a zatem spóźnionyś ze swą uwagą...
Słysząc to, Rulon z Celofanu, uczeń Periodyka z Rulonu, zaintrygowany zwrócił się do Ludwika - Powiedz nam, przyjacielu, cóż słowa twe oznaczają?
- Pierre popłynął do swej ukochanej Lish przed dwoma dniami. Dotarł już na miejsce, dzięki sprzyjającym wiatrom, które zesłali nań bogowie w swym miłosierdziu.

cdn.

---
*dziwić może obecność w tym szacownym starogreckim [bc] gronie Francuza, ale tylko pozornie, w końcu świat idei jest wieczny, wszechobecny, jednorodny, jednojajeczny, ciągły jak toffi i niezmienny...

18 kwi 2009

Horerory

Dziś horrory już nie te... Też straszne, ale jakoś inaczej niż kiedyś. Dajmy na to Blair Witch Project! Po co oglądać film, po którym człowiek w lesie czuje się jak w pułapce, a na widok harcerza zamienia w sosnę lub ryjówkę?! Albo Ring z tą swoją studnią pod zapomnianym górskim schroniskiem... Od kiedy go obejrzałem, boję się w Jaworcu schodzić do łazienki, szczególnie nocą, a później trzeba suszyć śpiwór... Najczęściej nie swój, po prostu nie odchodzę zbyt daleko...

Jedyny horror, który wspominam całkiem sympatycznie to Linienie z Jackiem Nicholsonem. Siedzi i linieje... Włos po włosie... To naprawdę przeraża!

Chyba, że pamięć mi szwankuje i chodziło o coś innego, ale jeśli tak, to wcale mi się nie podobał...

4 kwi 2009

DXTR


Dziś Jola, Piter i szwagrostwo poszli na koncert ciekawej grupy meksykańskiej. Przyznam, że gdy Piotr zadzwonił do mnie ok. 21.15 (tzw. milczący telefon) i usłyszałem, jak grają Sweet Home Alabama, to pożałowałem mojej tam nieobecności. Chyba jestem zmęczony...

26 mar 2009

Moment pardwy

No proszę, szacuneczek! Respect! Teimacaciz! etc.

Pan Chajzer mię wymiękł. Tak, tak, Zygmuś od proszków jest psychopaterapeutą! On pomaga ludziom lepiej niż Freud, Jung i ś.p. Samson razem wzięci.

Cytat ("Przekrój", Najsztub, Chajzer):
Czego pan się bał najbardziej?
– Głupich pytań, które niepotrzebnie będą ingerować w ludzkie życie.


No proszę... Bo już się bałem, że pytania będą mocno ingerujące.

Cycat (j.w.):
Ale przecież na tym to polega.
– To byłby błąd. My, ja, chcemy malować prawdziwy portret naszego bohatera, z jego słabościami, z jego mocnymi stronami, i zupełnie niepotrzebne są pytania, które do niczego nie prowadzą. Bo pytanie: „Czy uważasz, że masz za małego członka?”, do niczego nie prowadzi.


Prawdziwy portret! Cóż za skromność. Muszę przyznać, że mój szacunek dla Chajzera urasta do mamucich rozmiarów. Czemu mamucich? Ponieważ przed oczami mam obraz: mamut w składzie porcelany (ludzi - nieszczęśliwych, głupich, dla kasy gotowych wyflaczyć się przed milionami widzów). A sam Chajzer? No cóż, jego zdaniem nie powinno się wyflaczać celebrytów (do których sam ze swoim proszkiem z pewnością się zalicza), lecz zwykłych, szarych, nikomu nie znanych ludzi!

Najważniejsze to mieć misję (20tys/odcinek), a reszta jakoś poleci. Ważne, że się jest szlachetnym i pomaga ludziom. Jak w Kolumbii, bo przecież stamtąd pochodzi ten program. Zaraz, kto tam rządzi? Jak wygląda kolumbijskie społeczeństwo, kultura? Nieważne, program jest uniwersalny. Sprawdził się tam, to i u nas się sprawdzi. Pewnie i w Gabonie by się dało.

Pytanie ode mnie:
Panie Zygmuncie, marzył pan kiedyś o tym, żeby rzucić karierę prochowca, teleogłupiacza i pójść w las? Tak na dobre?

16 mar 2009

Kawa czy herbata - radiesteta

Pewnego dnia do studio został zaproszony radiesteta i fizyk. O ile fizyk niczym mnie nie zaskoczył, o tyle radiesteta...
"[...] działa na tyle podprogowo, że nie partycypujemy świdomościowo [...]"
(cytat)

15 lut 2009

Grzebanie

"Ja wiem jak grzebano w moim życiorysie. Wiem jak grzebano w moim mężu, dziecku, wszystkim." - J. Pitera (Polsat News)

31 sty 2009

Boję się miasta dniem

Wtedy na ulicy spotkać można... DZIECI!!!

Uuu... To nieprzyjemne spotkanie może być. To być może spotkanie ostateczne! Ostatecznie, oczywiście, ostateczne! Na szczęście są wśród nas tacy to, a tacy, co się postawią i za żadne skarby nie przejmą, że dziecko chce. Co więcej, że rusza się!

Przykład: Przystanek, ulica Lwowska, Lublin. Niedziela. Dziecko rusza się. Już całkiem spory kawałek dziecka. Tak na oko – ze 3 lata. Biedna młoda mama rozmawia z kimś (lub raczej Kimś, bo to był chyba ktoś (Ktoś) ważny), a dziecku zachciało się wejść na schodek. I co? Przewróciło się i nawet nie zapłakało. Ha! Nawet nie skrzywiło się. Ot tak się przewróciło. Istna prowokacja. Mama okazała zimną krew i krzycząc do komórki: Czekaj!, rzuciła się w stronę dzieciaka, złapała go za grzbiet i posuwistym ruchem góra-dół, udającym ocieranie z brudu, miażdżyła mu gnaty, drąc się przy tym na cały głos: K... mać, gówniarzu! Nie możesz stać w miejscu?! Możesz się nie ruszać przez chwilę?!! STÓJ TU!!!

Byłem pod wrażeniem. Brawo młoda mamo. Tak trzymać! Stać i się nie ruszać. W końcu połączenie kosztuje...

16 sty 2009

Wpis krotochwilny

U leniwego psychoanalityka:
- Specjalizuję się w spychoanalizie!


*
puścił poseł bąka
teraz się bąk błąka
na salę zagląda
i zapuszcza swąda

posłowie na sali
zaraz głosowali
i wnet sława posła
w kraju się rozniosła

morał z tego newsa
niech umysł porusza
jak się kto odważy
każdy go zauważy


*
- Staff to miał dobrze...
- Nooo, mowa!A dlaczego...?
- Bo był wiecznie najarany! I miał się za darmo!

14 sty 2009

Zwracam honor!

Czytacz moich postów może dojść do samonarzucającego się wniosku, że w sprawach komunikacji (kierowców i ich maskotek) jestem cięty. Dzisiaj muszę przyznać, że zostałem pozytywnie zaskoczony na Rondzie Krwiodawców...

A mianowicie, kierowca nie pozwolił mi wykonać kroku, który mógł być moim ostatnim, skutecznie zajeżdżając mi drogę - jest to celowe wyolbrzymienie, gdyż przy prędkości z jaką wjeżdżał na przejście na czerwonym świetle, co najwyżej mógł zwrócić na siebie uwagę. Mniejsza o to. Usprawiedliwiam go w zupełności. Nie winię go za to, co się wydarzyło. Oczywiście, biedak nawet nie zdaje sobie sprawy, że czerwone było dla niego, nie zaś dla przechodniów. Ale jak się ma obok siebie ładną dziewuszkę. Zrozumiała sprawa.

Kierowcy obojga płci męskiej mają po prostu niepodzielną uwagę! To nie ich wina, że gdy od ucha do mózgu dotrze impuls pochodzący z dzwoniącej obok komórki, odruchowo po nią sięgają. Nie mam mu za złe do tego stopnia, że nawet nie zadałem sobie trudu zapamiętania numerów samochodu. Ciepło komórki przy policzku z pewnością może rozproszyć.

Choć, z pewnym zaskoczeniem, przyznaję, że ja mam trochę inaczej to poustawiane, ponieważ rozproszenia doznaję w momencie, gdy to dziewczyna ogrzewa policzek. Ale o gustach...

13 sty 2009

Złotoręki Bond

Przeżyłem chwile grozy! Człowiek ze złotym pistoletem był pierwszym z obejrzanych przeze mnie Bondów. Niezwykle mnie ekscytował w dzieciństwie. Dziś zdałem sobie sprawę z siły legendy.

Rany koguta! Dopiero dziś, po latach, zwróciłem uwagę na fakt, że słynny agent 007 nie potrafi odpalić samochodu na krótko, a w decydującej chwili dzwoni do porwanej kobiety pytając o kluczyk... O, bezradności!

Czy wpływ na taką sytuację mogła mieć marka owego pojazdu? Mercedes.

12 sty 2009

11 sty 2009

Lwowskie pisklęta

Chłopak miał może 5 lat. Przystanek przy ul. Lwowskiej był dużo starszy i już z tego względu zasługiwał na jako taki szacunek. Niestety, młokos uczepił się go z zaciętością pitbulla kolanem starając się młócić o boczną szybę. Napotkał mój wzrok i, najwidoczniej onieśmielony, odszedł w pobliże strefy ochronnej wyznaczonej gabarytami tatusia. Tatuś widząc wojackie zapędy latorośli zadał naturalne w tej sytuacji pytanie: "Idziemy kogoś skopać?". Czy to za sprawą tkwiącego w pamięci spojrzenia jakiegoś palanta spod przystanku, czy po prostu przez roztargnienie, synalek propozycję tatusia zignorował.
Ale tatuś nie ustąpił i zadał pytanie jeszcze raz: "Co ty na to? Skopiemy kogoś?"
Brzmiało to mniej więcej jak propozycja wyjścia na frytki.

Co komu winien przystanek?!

9 sty 2009

Sp. Nowego Roku

* co kto woli:
dla nieudaczników - sp....lonego (hmm, spalonego oczywiście),
dla pesymistów - swiętej pamieci
dla dysgrafów - spaniałego
dla zabieganych - spokojnego
dla kochanków - spełnionego
dla uporządkowanych - spontanicznego
dla psów na smyczy - spuszczonego (hmm)
itd itp etc

Odnoszę dziwne wrażenie, że niemal wszystkie sp kończą się na ego. Zapewne związane jest to z faktem, że moje Ja życzy Waszym Ja. Świadczy to, drodzy czytacze, o szczerości owych życzeń*.

A ja wciąż leżę na lewym boku.


-----
* przepraszam nieudaczników.