11 sty 2009

Lwowskie pisklęta

Chłopak miał może 5 lat. Przystanek przy ul. Lwowskiej był dużo starszy i już z tego względu zasługiwał na jako taki szacunek. Niestety, młokos uczepił się go z zaciętością pitbulla kolanem starając się młócić o boczną szybę. Napotkał mój wzrok i, najwidoczniej onieśmielony, odszedł w pobliże strefy ochronnej wyznaczonej gabarytami tatusia. Tatuś widząc wojackie zapędy latorośli zadał naturalne w tej sytuacji pytanie: "Idziemy kogoś skopać?". Czy to za sprawą tkwiącego w pamięci spojrzenia jakiegoś palanta spod przystanku, czy po prostu przez roztargnienie, synalek propozycję tatusia zignorował.
Ale tatuś nie ustąpił i zadał pytanie jeszcze raz: "Co ty na to? Skopiemy kogoś?"
Brzmiało to mniej więcej jak propozycja wyjścia na frytki.

Co komu winien przystanek?!

Brak komentarzy: