5 wrz 2009

Powitanie na śniadanie

Nie wiedziałem, że pan Szmajdziński nie wymawia R. Nie nabijam się, ale padłem ze śmiechu kiedy słuchałem w trójce o lewelacjach dotyczących losomaków. Z łezką w oku ruszyłem szlakiem magicznego L. Ku własnemu dzieciństwu. Nie dość, że byłem leworęczny (w podstawówce znaczenie równe niemalże opętaniu), to dodatkowo mówiłem L! Nie tylko L jako L, bo to nie byłoby nic ciekawego, lecz L jako R i vice versa.A pomyśl sobie, szanowny Czytaczu, co się działo, gdy mówiłem, że jestem lewolęczny!

Prowadząca redaktor Michniewicz wciąż na wakacjach. Jakoś nie może się wstrzyknąć , ups... wstrzelić i cały czas się przejęzycza. Swoją drogą ciekawe słowo - przejęzyczać. Muszę poSzamanić trochę nad nim. A pani redaktor właśnie zaapelowała o związłość w wypowiedziach. No po prostu, cieszę się, że włączyłem dziś radio.

O, właśnie kolejna rewelacja. Któryś z zaproszonych ludzi mówi o cywilizowanej wojnie! Prawie zobaczyłem Johna Cleese'a i spółkę w czasie wojny angielsko-burskiej.

Pozwolę sobie na mały apelik z mojej strony: UWOLNIĆ BALABASZA!

2 komentarze:

Kopacz pisze...

Znałem kiedyś takiego jednego co "R" nie wymawiał. I ty chyba też :)

Tomek "szamanick" Torój pisze...

:D