18 cze 2009

Vademecum młodego podróżnika

Wyjątek z nieistniejącego jeszcze poradnika:

Psa nie polecam na egzotyczne wyprawy. Wiem, że może to być kontrowersyjne, lecz wiem co mówię. Otóż, psu przynależy miano najlepszego przyjaciela człowieka. I słusznie. Jednak, częstokroć mimo woli, szczególnie właściciela, może stać się najbliższym przyjacielem Cezara. Załóżmy, że zmęczeni przychodzimy z buszu do namiotu, włączamy telewizor, rozsiadamy się wygodnie i wołamy naszego pupila. Wierny przyjaciel przychodzi, przynosi w zębach Gazetę i Ciapy… Bye, bye life… jak śpiewał Roy Scheider w filmie All that jazz… CIAPY!!! A co ciapy w tropikach? No, tak! Pukamy się w głowę, jednocześnie pieszczotliwie klepiąc naszego psiaka po głowie, a on biedny Brutus nie może zrozumieć czemu łzy bólu ciekną nam po twarzy i tak niespodziewanie umieramy. Stoi nad nami zdezorientowany, a my odchodzimy w siną dal. Z telewizora docierają do nas ostatnie dźwięki Wind of Change...

1 komentarz:

Anna pisze...

A takiego bernardyna-ratownika? Jest bystry, uczuciowy, nie da się tak łatwo "zdezorientować"
i potrafi odnaleźć drogę do domu, a w razie czego odnajdzie nas
w buszu:)
Albo może człowieka-przyjaciela? Wtedy telewizor może okazać się zbędny:)