31 sty 2009

Boję się miasta dniem

Wtedy na ulicy spotkać można... DZIECI!!!

Uuu... To nieprzyjemne spotkanie może być. To być może spotkanie ostateczne! Ostatecznie, oczywiście, ostateczne! Na szczęście są wśród nas tacy to, a tacy, co się postawią i za żadne skarby nie przejmą, że dziecko chce. Co więcej, że rusza się!

Przykład: Przystanek, ulica Lwowska, Lublin. Niedziela. Dziecko rusza się. Już całkiem spory kawałek dziecka. Tak na oko – ze 3 lata. Biedna młoda mama rozmawia z kimś (lub raczej Kimś, bo to był chyba ktoś (Ktoś) ważny), a dziecku zachciało się wejść na schodek. I co? Przewróciło się i nawet nie zapłakało. Ha! Nawet nie skrzywiło się. Ot tak się przewróciło. Istna prowokacja. Mama okazała zimną krew i krzycząc do komórki: Czekaj!, rzuciła się w stronę dzieciaka, złapała go za grzbiet i posuwistym ruchem góra-dół, udającym ocieranie z brudu, miażdżyła mu gnaty, drąc się przy tym na cały głos: K... mać, gówniarzu! Nie możesz stać w miejscu?! Możesz się nie ruszać przez chwilę?!! STÓJ TU!!!

Byłem pod wrażeniem. Brawo młoda mamo. Tak trzymać! Stać i się nie ruszać. W końcu połączenie kosztuje...

4 komentarze:

Rafał Hordyjewski pisze...

Szedłem dziś z wielkim plecakiem pełnym książek. Na drodze stanęła mi najwyżej dwuletnia dziewczynka. Popatrzyła na to ogromne monstrum. Zarejestrowała, zadziwiła się i uśmiechnęła. Chyba. A ja poszedłem dalej.
W takim wieku nawet koleś z plecakiem jest Kolumbową Ameryką.

Dasein pisze...

Ja tam lubię dzieci,sama jestem jak dziecko. Takie to naiwne, wesołe, mądre na swój sposób i pełne życia. Z kolei nie trawię większości dorosłych.

Tomek "szamanick" Torój pisze...

Ja też ich nie trawię. Jacyś tacy łykowaci są mam wrażenie. I szpik nie ten ;)

A tak serio - ja dzieci też lubię. Ponoć też jestem jak dziecko - lubię się urywać na wędrówki samotne, kocham wolność i swobodę. A, to wilcze... A zatem nie wiem czy jestem jak dziecko :)

al.phileo pisze...

terroryści... a walka z terroryzmem, wiadomo, priorytet