19 gru 2008

StaŁosie!

No i proszę! Moje nadęte Alter Ego zgłosiło swojEgo bloga do konkursu. A ja tu cierpię na odlot - niestety Muzy. Jak odleciała, tak została. W autobusach cisza, jakby makiem zasiał. Nikt nic nikomu. Słowa nawet. Nie ma się do czego przyssać. To przez tę pogodę. Na pewno! Niech no tylko przyjdzie wiosna!

Tymczasem leżę na lewym boku.

A łosie robią: Mu-huu, mu-huu-huu.... Ale tylko kanadyjskie, z okolic Dolbeau. "Thar she blows!" - to prawdopodobnie o jednym z nich pisał Moby Dick, autor książki Captain Ahab.

10 gru 2008

Lato wszędzie, alleluja!

Przeczytałem właśnie artykuł poświęcony odwiecznej problematyce datowania wydarzeń historycznych i mitycznych. Według australijskich astronomów – używających niezwykle skomplikowanego oprogramowania do obliczenia niezwykle skomplikowanych danych, związanych z niezwykle skomplikowanym problemem datowania narodzin Jezusa (bo przecież nie ma możliwości przebadać szczątków metodą węglową) - a zatem, według tychże uczonych, Jezus narodził się w czerwcu! I co my na to?

Niby nic wielkiego - zbliżające się Boże Narodzenie (jak każde poprzednie) jest tak naprawdę symbolicznie ujęte w ramy czasowe. Przyznam, że mnie ten okres pasuje jak ulał. Abstrahując od wymowy religijnej tego wydarzenia, wejście w zimę w tak ciepłym i kolorowym klimacie podnosi na duchu: Nie będzie szaro! Nie będzie zbyt zimno! Damy radę! (abstrahuję w tym momencie od tego, że to wcale nie musi być prawda - może być szaro, zbyt zimno i nie damy rady).

A w czerwcu? Jak wtedy wyglądałaby choinka?!

3 gru 2008

Strumień świadmości


Cześć Tomek!

Usłyszałem te słowa idąc któregoś ranka przez Starówkę do szkoły. Nie to, żebym usłyszał je pierwszy czy ostatni raz w życiu. Ale pierwszy raz w życiu usłyszałem je od żulika, którego nie kojarzyłem, a który ok. 7 rano z kolegami obalał flaszkę w bramie. To było miłe. Byłem swój.

Kiedy na studiach kolega przyszedł na zajęcia z plastrem na nosie strasząc wszystkich opowieściami o tym, jak niebezpieczna jest lubelska Starówka, musiałem udawać, że nie chce mi się śmiać. Kto idzie na Starówkę i próbuje się bić z mieszkańcem, ten powinien się cieszyć, że ma złamany tylko nos.

Tak na marginesie - kolega był bardzo sympatyczny. A najbardziej lubiłem kiedy przybierał pozę zadziornego kurczaka i wygłaszał tekst: Are you talking to me? Are you talking to me? Widziałem w nim mafiosa z jakiegoś gangsterskiego filmu. Po prostu istne Włochy! Może niekoniecznie te na południu Europy, raczej te, do których na wakacje się zwykle nie jeździ. Te pod wioską na północ od Lublina.

A propos Włochów. Mój brat, gdy był jeszcze całkiem małym bratem, oglądał z nami, w gronie rodzinnym, mistrzostwa świata w piłce nożnej i był zdziwiony, że Włochy grają w piłkę. Zadał całkiem rozsądne w tej sytuacji pytanie: Te z głowy? W sumie czemu nie?! Gdy piłkarz główkuje... Ja tam lubię Włochy. Sam mam ciemne i bez łupieżu. Nie wiem co oznacza pół-długie? Na szczęście moje są ewidentnie krótkie.

Wszystko dzięki formule 3 w 1. I nie chodzi wcale o łóżko. Ibisz coś wie na ten temat. Ibisz, święty ptak szklanego ekranu.