28 lis 2008

LPUuu...!

Starzeję się, lub po prostu nie jestem w formie. Nie nadążam. A może...? Nie, to niemożliwe, nie mógł jechać tak szybko, że nie zdążyłem zauważyć nawet jednej cyfry na rejestracji. Przecież miał czerwone. Niestety, kiedy się mocno skoncentrowałem prawie usłyszałem, jak kierowca wdusza pedał gazu tak natrętnie, że ten trze o asfalt. Pęd powietrza sprawił, że samochód przejeżdżając przede mną przybrał postać wielkiego, czerwonego, walącego po oczach: FUCK YOU!

Nie ma rady na idiotów, dla których przejście dla pieszych stanowi niemal sportowe wyzwanie: Zdążyłem! Zmieściłem się! Zaliczone! Niestety bramka, w którą z uporem młota pneumatycznego starają się wbić swoje małe móżdżki schowane za twardą maską składa się ze słupków. Pierwszym z nich jest slup z czerwonym światłem, zaś drugim przechodzeń. Ten drugi element jest o wiele bardziej interesujący, ponieważ się porusza i zapewne z tego powodu kierowcy tak trudno go zauważyć - jest za szybki... To prawdziwe WYZWANIE!

27 lis 2008

Inicjacja w "dwudziestce"

Miały najwyżej 14 lat, choć makijaż jednej z nich mógł łudzić i postarzał ją o jakieś 2 miesiące. Nie bardzo słuchałem - naprawdę starałem się nie słuchać. Nie udało mi się jednak naciągnąć na łeb maski błogiej nieświadomości:
- Ja swoją cnotę straciłam...
- Co?
- Ja swoją cnotę straciłam, ale byłam wtedy pijana...
- Hehehe...
- Hehehe...

Później naprawdę całym sobą starałem się nie słuchać. Z pewnością strzępki rozmów, które do mnie docierały nie nadają się do przytaczania (a jeśli już, to raczej do przytłaczania).

Choć, przyznać muszę, w całej tej historii są pozytywy - ale byłam wtedy pijana - można by rozwinąć: więc się nie liczy...

26 lis 2008

Kaaczyszwili na krańcu świata


No i stało się.

Strzały na granicy. Naszej granicy, bo przecież blisko strzałów znajdował się nasz prezydent. Kiedy o zajściu usłyszałem po raz pierwszy, odruchowo zacząłem się zastanawiać czy mamy jakiegoś sensownego kandydata na głowę...

Nie, nie, nie! Szybko wybiłem sobie z głowy tę myśl, ponieważ dotarło do mnie, że to musiały być strzały na wiwat! W końcu głowa najpotężniejszego sprzymierzeńca Gruzji łaskawie złożyła wizytę w sercu... Hmm, to przesada...

Wątpliwości rozwiał mój ulubieniec z pasjonującą fryzurą, pan Kamiński, który posiada dar mówienia językami (albo rozumienia ich, a może i to, i to)! Otóż, zarówno on, jak i pan Saakaszwili, który (to zdumiewające!) zna język rosyjski, rozpoznali, że to był język... rosyjski! Niepodważalny dowód na to, że to byli...Rosjanie! Mój podziw wzrósł do rozmiarów pana Kamińskiego, gdy ten wyznał skromnie, iż rozpoznał akcent, który był... rosyjski!

To godna najwyższego uznania umiejętność. Pewnie z tego powodu, Saakaszwili wysiadł uśmiechnięty z samochodu, gdy padły pierwsze strzały. Kamiński też wysiadł i ruszył w kierunku samochodu prezydenta, żeby mu przetłumaczyć słowa Rosjan:

Witamy serdecznie na check poincie! Zaliczysz Lechu jeszcze dwa i zdobędziesz sprawność Przyjaciela Gruzji. Powodzenia w dalszej części rajdu, towarzyszu! (salwa na wiwat)

Pan Kamiński z radością powrócił do samochodu i zadumał się nad tym, jakie zawieruchy dziejowe spowodowały, że w pobliżu granicy z Rosją i sprzyjającymi jej republikami, Gruzini nie mówią ładnie po rosyjsku.

My w Polsce nie mamy takich problemów. Na szczęście...

PS. Poszłem se. Bende za pare dni.

19 lis 2008

Wziełem Tartara

No i kolega nieświadomie załatwił sobie towarzystwo Tantala, Syzyfa oraz kilku innych, może mniej znanych postaci. I dobrze! Za taki język się należy... A myśli biedaczysko, że zamówił coś do przekąszenia...

Ciekawy dzień. Dzisiaj, po długiej przerwie, widziałem skonsternowanego Bazyla. To stworzenie mogłoby nosić dumne imię Boją Się Nawet Jego Miauknięć, na wzór Tasunkakokipapi - Boją Się Nawet Jego Koni, Indianina z plemienia Oglala Lakota. Imię, które mówi samo za swego właściciela. Nieraz patrzył w spieniony pysk śmierci i odwracał się do niego tyłem. Uciekając jedynie w ostateczności, gdy go zaskoczono. Dziś siedział na podwórku, gdzie jego uszu dobiegał płaczliwy szczek dwóch pekińczyków-histeryków. Jednak nie to okazało się dla niego problematyczne.

KICI, KICI, KICI!!! - wołała sykliwie gimnazjalistka. Było to coś, pomiędzy zaproszeniem przez kata, skazanego na szafot, a czystym i niewinnym pragnieniem pogłaskania po grzbiecie maczetą. Słowa, które winny brzmieć łagodnie i wabiąco, miały w sobie wdzięk szarżującego hipopotama. To była magia w najczystszym wydaniu - im mocniej i pewniej, tym skuteczniej! To były słowa, wypowiedziane w taki sposób, że prawie widziałem, jak zaplatają supeł na szyi Bazyla i ciągną go w kierunku rzucającej zaklęcia postaci..

Na szczęście, stary wyjadacz zerwał się z tego postronka i pobiegł w innym kierunku. Co za ulga!

Tasunkakokipapi. Dla Indian znaczenie jego imienia było oczywiste. Biali, którzy nigdy nie mieli problemów z uczeniem się obcych języków, lecz nie od Obcych, a od swoich, którzy nauczyli się od Obcych, bo nie mieli wyjścia - jak boli, to dobrze jest umieć to wyrazić, prawda?

W każdym razie - biali, którzy wcześniej nie mieli styczności z owym wojownikiem tłumaczyli jego imię, jako Młodzieniec Który Obawia Się Swoich Koni. I zazwyczaj żyli w tym przekonaniu do momentu, gdy ujrzeli jego konie, a co często było ostatnim widokiem w ich życiu...

15 lis 2008

Miriam Makeba, dziś Twój pogrzeb


Niezwykle pozytywna energia. Zawsze, gdy słyszę Twoje Pata Pata, dreszcz przechodzi mi wzdłuż kręgosłupa i odczuwam dziwne drgania mięśni między łopatkami. Spoczywaj w pokoju!

9 lis 2008

Szachy

Biała tyłem do kierunku jazdy. Czarna przodem. Stop. Ruch na wejściu - czarna opuszcza miejsce, biała zajmuje miejsce opuszczone przez czarną. Przewaga. Biała nieruchomo tkwi, inna czarna szykuje się do ruchu. Opuszcza miejsce przodem i zajmuje stojące na brzegu. Kolejna biała przesuwa się do przodu. Jej ruch. Zdobywa pole, ale czarne się nie poddają. Więcej siedzących przodem niż tych białych. Kiedy opuszczam autobus sytuacja wygląda na patową.

8 lis 2008

Ponury Kosiarz i takie tam

Dziś spojrzałem w oczy śmierci - i nie chodzi wcale o to, że jechałem MPK... - na szczęście ona nie zwróciła na mnie uwagi. Właściwie, bardziej wyglądało mi to na Ponurego Kosiarza. W zasadzie, to nie do końca ponurego. Sprawiał raczej wrażenie trochę nieobecnego.

Ale kosę miał długą! Co prawda nie miała ostrza a wierzchołek styliska owinięty był czarnym (trupim?) workiem, ale cóż znaczy taki szczegół? Początkowo nabrałem podejrzeń dość oczywistych w tej sytuacji - MPK, Ponury Kosiarz... Albo kraksa, albo kontrola. Ogólnie rzecz biorąc, każda z alternatyw miała pewne skazy.

Odetchnąłem z ulgą, gdy wysiadł. Jednak w drugim autobusie przekonałem się, że Najbardziej Ponury Kosiarz, to nic w porównaniu do Najbardziej Stęchłego Pijaczka, który (o zgrozo!) z całego autobusu mnie upatrzył na ofiarę swego towarzystwa. Nie powiem, był uprzejmy, wychuchał cichutko i z wyraźnym bólem pytanie, czy może... Niestety, nie dosłyszałem i dodatkowo desperacko poszukiwałem ostatnich cząstek w miarę strawnego powietrza. Na próżno. Myślę, że jeśli miał w domu karaluchy, to już nie ma. Ponoć te stworzenia przetrwają wszystko, nawet ludzi i ich jądrowe wybuchy. Wierzcie mi - to bzdura! A jeśli, jakimś cudem, udała im się ta sztuka, to należy im się Order Orła Białego, za męstwo i sam fakt przetrwania.

Na szczęście i ten człowiek opuścił pojazd. Na nieszczęście nie całkiem... Zastanawiałem się czy nie powinienem gdzieś zadzwonić - po kogoś kto się zna. Można by pobrać od niego materiał na surowicę czy coś w tym stylu. Dla dobra nauki chociażby...

Na szczęście na dworze świeci słońce, jest ciepło i przyjemnie. Za cztery godziny powrót...

5 lis 2008

Rabarbarack Obama - głosy poparcia


*
Panie Drogi,
Gratuluję. Alleluja i do przodu! Siać, siać, i jeszcze raz siać! Prosze zameldować Ojcu Dyrektorowi Wszechmogącemu, Wszystkowiedzącemu i Wszystkomającemu wykonanie zadania, bo jak nie, to nie poprze. Ale myślę, że poprzestańmy na tym co jest - nie wiem jaki Pan ma program (wystarczy mi, że nie Rozmowy Niedokończone) i kierowałem się czystą sympatią. Niestety, mogłem tylko trzymać kciuki za Pana - moja maszyna do głosowania się popsuła, a nie chciałem utrącać jej szyjki. Papatki!

Józek Wieprz ze Szczecina

*
Panie Prezydencie,
Wybory oglądałem. W duchu jestem za McKainem, ale od początku miałem obamy, co do wyniku tych wyborów. Jestem z Juta, ale obecnie mieszkam w Teksasach u żony. Jestem czystej krwi Polakiem, więc nie jest dla mnie problemem głosowanie na Pana, bo mamy Rogera Pareiro z czarnego Lądu, czyli Brazylii.
Kocham Pana, Panie Prezydencie, a pod choinkę chciałbym nowe prześcieradło.

Ps. Musze kończyć. Niewygodnie się pisze w kapturze.

Heniek z Juta.

*
Kochany Panie Buracku Obambo
Rzekł nasz Pan, oddaj cesarzowi co cesarskie, Bogu co boskie. Biorąc pod uwagę, żem prosta kobita, niewiele mi zostało po tym podziale. Tako rzekł filozof Rulon z Celofanu: co sobie zostawisz, to sobie zostawisz - zgodnie z tą myślą zostawiam sobie głos. Ale o Tobie myślę ciepło przy pieleniu ogródka...

Dziołcha z Targówka

***
Autor bloga nie bierze odpowiedzialności za przytoczone tu przykłady poparcia dla nowego prezydenta USA, który (((( ))))* budzi jego powierzchowną sympatię.

______________
*nawiasem mówiąc