30 lip 2009

Sami do siebie

Chciałbym dzisiaj, drogie dzieci, zwrócić uwagę na kwestię opętania... No dobra, żartowałem, choć nie do końca. Jesteśmy opętani kablami, przewodami, przedłużaczami, ładowarkami i setką innych różnego rodzaju, mniej lub bardziej niezbędnych sznurków. Wyzwoliliśmy się (ku chwale ojczyzny!) z przewodów łączących słuchawkę z telefonem, choć za cenę tego, że teraz musimy cały telefon trzymać przy uchu, a nie wyłącznie słuchawkę.

Ale, czy musimy?

Na pewno...?

- Tak, Panie... Oczywiście. Będzie zrobione. Utniemy, Jestem pewien, że damy radę... Zaraz to zrobię... - wyobraźcie sobie scenerię, w obliczu której słowa te padają z ust idącego na przeciw was człowieka. Noc, burza, nikogo wokół i facet mówiący do siebie... O zgrozo! Czy na pewno do siebie... Przychodzą na myśl sceny z Drakuli (Tom Waits: "Yes, master...."). Na ucieczkę za późno... Z dzikim wrzaskiem (żeby zwrócić uwagę ewentualnych przechodniów w celu ostrzeżenia, bo przecież nie ze strachu) rzucamy się w najbliższe krzaki przedzierając się przez nie w szaleńczym tempie, wypadamy na dwupasmówkę, którą akurat zmierzają na Ukrainę do rodzin kierowcy TIRów, ze swoimi TIRami... I nie słyszymy już dalszej części rozmowy - Tak, Panie Prezesie, da się uciąć wszelkie spekulacje. Zaraz to... Już to robię, właśnie znalazłem długopis, proszę dyktować...

Nie cierpię komórek, a jeszcze bardziej wykorzystywania technologii bluetooth na ulicy! To może być niebezpieczne. A co, gdyby to był jakiś szczawik, który krzyczy to niewidocznego rozmówcy - Zaraz ci pier... W ryja chcesz?. Ja bym uprzedził atak. A później musiałbym się gęsto tłumaczyć. Oczywiście, gdyby się nie okazało, że ten szczawik ma czarny pas i żółte papiery...

5 komentarzy:

Kopacz pisze...

Masz w tym moje poparcie. Szacunek i pozdrowienia z miasta, które bez bezprzewodowej technologii przestałoby już dawno istnieć :)

Rafał Hordyjewski pisze...

Cóż, we wspomnianym powyżej mieście dane mi było zetknąć się pierwszy raz z takimi osobami. Najpierw wziąłem ich za nieco upośledzonych - bo dlaczego facet w metrze gada do siebie przez pół drogi (drugie pół nie ma zasięgu:). Potem zrozumiałem i zauważyłem co kulturalniejszych - mówią do witryn sklepowych i zatrzymują się.
Dziś już mnie nie dziwią.

Kopacz pisze...

Moje pierwsze wrażenie było dokładnie takie samo :)

Piter pisze...

nie ma to jak Jura Krakowsko-Częstochowska gdzie ani w Podlesicach ani w Ojcowie w których to mieścinach pomieszkiwałem przez ostatni tydzień nie ma zasięgu!!! Tylko leśne pagórki ze skałkami i ruiny zamków - Orlich Gniazd.

Moja perspektywa jest więc odwrotna do piszących tu: przybywam z lasu i gdy czytam co tu jest wypisywane o komórkach srurkach to sobie myślę: ci ludzie nieźle są wchłonięci przez miasto:)

Tomek "szamanick" Torój pisze...

Pioterze jeden, ci tutaj co oto piszą te słowa może są wchłonięci przez miasto, ale nie z wyboru. Nie każdy może sobie pozwolić na wyrwanie się na tydzień...A później drugi... I trzeci! :P

Ale miło, że tobie się to udaje! Bardzo lubię Jurę. Może uda mi się kiedyś wygospodarować 2-3 dni i znowu sobie ruszę szlakiem Gniazd.