16 wrz 2010

It's not my cross to bear


- To jest bardzo smutny dla mnie dzień, bo to dzień, w którym w wolnej Polsce krzyż jest zabierany z jakiegoś miejsca (Jaro K.)

No cóż, dla pana Jara smutny dzień nastąpił dzisiaj. To przykre. W wolnej Polsce z jakiegoś miejsca?! Tak nie powinno być. Co innego, gdy w zniewolonej ktoś coś komuś zabierał, ale w wolnej? A właśnie! Poddajmy namysłowi - czy rzecz dotyczy w większej mierze samego krzyża, czy raczej owego miejsca, z którego jest zabierany? Czy pan Jaro równie smutno przeżywałby dzień, w którym krzyż zabrany zostałby, powiedzmy, z rynku w Tomaszowie do tomaszowskiego ratusza? Czy tak samo angażowałby się w obronę krzyża, który zostałby skradziony z jakiegoś zagubionego kościółka pośród pól?

Niech no pomyślę... Kiełkuje mi w głowie nieśmiała myśl, rozrastając się w prędkością pędu bambusa, że chyba jednak nie...

To smutny dzień, że zniknięcie krzyża w sferze tak bardzo publicznej wywołuje tak mocny, a zarazem tak marny odzew. Walka o ZWYKŁY PRZEDMIOT, jakim stał się w momencie rozpoczęcia tej walki, jest śmieszna i niezbyt godna. Każdy jednak macha szabelką, tak jak potrafi najlepiej.

Opuszczam zasłonę milczenia i spuszczam wodę.


A tak w ogóle, to ja się na polityce nie znam. Wiem tylko tyle, że mamy tu pod Lublinem miejsce z własnym kościołem, lasem i rzeczką. Niestety, to Krężnica Jara...

2 komentarze:

Latarnik pisze...

Słusznie prawisz, Kolego... Bardzo słusznie ...

Tomek "szamanick" Torój pisze...

Fękju :)