3 gru 2008
Strumień świadmości
Cześć Tomek!
Usłyszałem te słowa idąc któregoś ranka przez Starówkę do szkoły. Nie to, żebym usłyszał je pierwszy czy ostatni raz w życiu. Ale pierwszy raz w życiu usłyszałem je od żulika, którego nie kojarzyłem, a który ok. 7 rano z kolegami obalał flaszkę w bramie. To było miłe. Byłem swój.
Kiedy na studiach kolega przyszedł na zajęcia z plastrem na nosie strasząc wszystkich opowieściami o tym, jak niebezpieczna jest lubelska Starówka, musiałem udawać, że nie chce mi się śmiać. Kto idzie na Starówkę i próbuje się bić z mieszkańcem, ten powinien się cieszyć, że ma złamany tylko nos.
Tak na marginesie - kolega był bardzo sympatyczny. A najbardziej lubiłem kiedy przybierał pozę zadziornego kurczaka i wygłaszał tekst: Are you talking to me? Are you talking to me? Widziałem w nim mafiosa z jakiegoś gangsterskiego filmu. Po prostu istne Włochy! Może niekoniecznie te na południu Europy, raczej te, do których na wakacje się zwykle nie jeździ. Te pod wioską na północ od Lublina.
A propos Włochów. Mój brat, gdy był jeszcze całkiem małym bratem, oglądał z nami, w gronie rodzinnym, mistrzostwa świata w piłce nożnej i był zdziwiony, że Włochy grają w piłkę. Zadał całkiem rozsądne w tej sytuacji pytanie: Te z głowy? W sumie czemu nie?! Gdy piłkarz główkuje... Ja tam lubię Włochy. Sam mam ciemne i bez łupieżu. Nie wiem co oznacza pół-długie? Na szczęście moje są ewidentnie krótkie.
Wszystko dzięki formule 3 w 1. I nie chodzi wcale o łóżko. Ibisz coś wie na ten temat. Ibisz, święty ptak szklanego ekranu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz