15 paź 2008

Terroryzm o 7 rano

To było mgnienie oka. Wyjrzałem szybko za okno autobusu w poszukiwaniu jakiejś wskazówki. Nie było żadnej. No cóż, pomyślałem, więc jednak. Kobieta stojąca obok mnie zwrócona była w stronę szyby wykonując dyskretnie znak krzyża. Gdyby nie to, w ogóle nie zwróciłbym uwagi, ale teraz przez głowę przelatują mi tysiące myśli. Ciekawe, że o 7 rano zacięte miny pasażerów przywodzą na myśl tylko jedno - terroryści!

Pewnie zaraz wyda okrzyk "Dobry Boże!" albo "Allahu Akbar!" i będzie po wszystkim. Właściwie wygląda mi na taką, co to się mocno zastanawia, jaki jest dźwięk jednej wybuchającej laski dynamitu. Gość za nią, podobnie jak ja patrzy w przerażeniu. Jest taki, jakby trochę odrętwiały. Czy nie powinien, dla dobra nas wszystkich, rzucić się na nią i spróbować przyblokować jej rąk? Może miałby szczęście i nie zdążyłaby wyciągnąć maczety? Swoją drogą, zastanawiam się nad podobieństwem terminów maczeta i meczet...

Potencjalna wyznawczyni Wielkiego Dymiącego Czegoś, chyba jednak sama ma wątpliwości. Może chodzi o to, że o tak barbarzyńskiej porze i na tak zatłoczonych ulicach, nikt by nawet nie dostrzegł jakiegoś tam wybuchającego autobusu.

W tym momencie dostrzegam kobietę siedzącą naprzeciw mnie. Właśnie wyciąga z torebki paczkę zielonych gum Orbit bez cukru. Jej mina jednak, zamiast przywodzić na myśl orzeźwiający smak mięty o poranku, świadczy raczej o sadystycznych skłonnościach żującej. Przymulony wzrok (lub raczej przymullony, żeby rozwiać wątpliwości, o co mi chodzi) wbity beznamiętnie w szybę raczej niż w coś poza nią. Generalnie kobieta sprawia wrażenie, jakby żuła plastik. I wcale nie chodzi mi o coś w rodzaju klocka lego.

Kiedy już przekonałem sam siebie, że mój umysł urządził sobie niewinną wycieczkę w absurd oniryzmu, zdałem sobie sprawę, że kobieta wykonująca wcześniej znak krzyża usiadła obok kobiety żującej plastik. W sposób perfekcyjny pozują wzajemną nieznajomość. Ta od krzyża umiejscowiła się tak, by być plecami zwróconą do swojej towarzyszki! To ostatecznie utwierdziło mnie w przekonaniu, że czas wysiadać.


No i jeszcze to, że gdybym pojechał dalej musiałbym zasuwać z powrotem kilkaset metrów, żeby wsiąść do drugiego autobusu.

Brak komentarzy: