18 paź 2008

Lublin - Warszawa

Gość przede mną zaznaczył swoje terytorium, kładąc plecak na siedzeniu. Rozpoznał jakąś kobietę siedzącą z przodu, więc podchodzi się przywitać. Pani Doktor, z którą miał zajęcia odwraca się nagle, kiedy jakiś głos nad jej ramieniem mówi:
- Dzień dobry, pani doktor!
- A, dzień dobry! Dokąd pan jedzie?
- Do Warszawy.

No, tak. Wszyscy w busie najwyraźniej odetchnęli, kiedy okazało się, że padła taka odpowiedź, jakiej oczekiwali. Oznacza to, że wsiedli do właściwego pojazdu. Co więcej, prawdopodobnie nie będzie porwania, skoro i tak jedzie do Warszawy.

Myślę jednak, że za tym pytaniem kryło się coś więcej, niż chęć przekonania się pani doktor, czy w porannym roztargnieniu wypatrzyła odpowiedniego przewoźnika. Moim zdaniem, chodziło raczej o sygnał dla natręta:
- Zjeżdżaj gnojku! Nie zadawaj mi pytań bez ostrzeżenia tuż nad ramieniem o 7 rano. Jadę do stolicy się zabawić, więc jestem incognito, nie widziałeś mnie!

Brak komentarzy: