Autobus linii 57 zatrzymuje się na przystanku. Z trzaskiem i sykiem otwierają się drzwi wpuszczając promienie słoneczne oraz odór alkoholu. W tych oparach wsiada do autobusu dwóch, wątpliwej urody mężczyzn. Początkowo skupiałem się bardziej na tym, by pilnować plecaka, ponieważ stali bezpośrednio za mną. Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie o czym rozmawiali...
"Słuchaj synku... Tylko ani słowa Gelowi. Jak się dowiem, że coś mu powiedziałeś to..." - to mówił
Ojciec.
"Nie, no skąd...Ani słowa nie powiedziałem." - kwestia
Syna"Pamiętaj. O tym kto, komu, co, gdzie i kiedy ma mówić decyduję tutaj tylko ja. Zrozumiano?" zakończył
OjciecWięcej niestety już się nie dowiedziałem. Wytoczyli się na następnym przystanku.