Przyznaję, że znałem to zjawisko wyłącznie z alarmujących artykułów w stylu łojezu i łoboże. W mojej świadomości dogging funkcjonował do dzisiaj w formie relaksujących przebieżek z Kirą, względnie treningowego półaportowania, czyli bieg za patykiem Kiry i przynoszenie go sobie z powrotem przeze mnie. Do dzisiaj.
O, jakże ja mogłem nie wiedzieć! O, jakże ja mogłem się mylić! Dziś, w zupełnie publicznym miejscu, na skraju wąwozu wypełnionego nianiami, babciami, mamami, ojcami, dzieciakami i przede wszystkim nieskalanymi przez brudy świata czworonogami, młoda (na oko 16-17-letnia) parka urządziła sobie zapasy w stylu szybkim. On był górą (dosłownie), choć jej udało się go sklinczować udami. Mnie, nim do rozczochranego umysłu dotarł sens wydarzenia, w oczy rzuciły się jej różowe buty i jego trzęsące się spodnie. W pierwszej chwili pomyślałem, że może młodziaki ćwiczą do You Can Dance czy coś w tym stylu i dopiero, gdy on się podniósł zapinając spodnie doznałem olśnienia!
Dobrze, że moja córa radośnie kwiląca w spacerówce, nie jest jeszcze na etapie dostrzegania wszystkiego czego nie powinna i zadawania miażdżących pytań: dlaczego?
Nota bene, czy śledczy z CIA próbowali takich pytań na terrorystach? Z pewnością tamci zaczęliby się łamać jak zapałki!
4 komentarze:
A może to były po prostu dwa psy rasy pudel?
Chyba dupel? :) A jeden szczególnie długonogi :)
Zdjęcia, zdjęcia... Wiesz że taka opowieść jest niewiarygodna bez zdjęć...
Cóż, za to pozostawia pole wyobraźni :)
Prześlij komentarz